23 lipca, 2013

Italiano Trip (3) -> plażing, leżing & smażing.


LOONA - 'Vamos a La Playa'





Słoneczne Ciao !  :D

Słoneczne, ponieważ rewelacyjnym konceptem na północne Włochy jest wypoczynek nad wodą. 
Rok rocznie miliony turystów przetaczają się poprzez wybrzeża, które rozpieszczają śródziemnomorsko-podobną aurą. 
W prawdzie sami tubylcy narzekają na ciągłe upały, wystarczy jednak, iż damy się porwać przyjemnie ciepłym falom, a zapomnimy o niedogodnościach klimatycznych.


Ja w ten oto sposób spędziłam dwie doby. 

W pierwszą z nich razem z pobratymkami ;) zakotwiczyłam w Cesenatico, które leży na Riwierze Adriatyckiej niedaleko Rimini:



Pośród kilkudziesiętnego tłumu leżaków z parasolami (za jedyne ;-) 10 Euro za sztukę) można poczuć się przytłumionym, ale to jedyna ucieczka przed palącymi promieniami UVB. Poza nimi już tylko morska bryza jest w stanie ochłodzić nabrzmiałą skórę.


Te barwne, jednakie alejki razem z plażą - złączone nieskazitelnym błękitem nieba oraz przezroczystymi wodami czyszczonymi przez Meduzy - stanowią własność pobliskiego hotelu:







I ciut prywaty ;):



W dniu kolejnym obraliśmy ster na zupełnie przeciwny kierunek --> a mianowicie na laspeziańską Marinę usadowioną kilkanaście kilometrów od Toskanii:









Okolice typowo portowe, co owocuje tym, że codzienność toczy się przede wszystkim w urokliwych tawernach wzdłuż skwerów. 
La Spezia to też miasteczko o bogatej tradycji. 

Tutejszy Port przeszedł do historii tuż po likwidacji nazistowskich Obozów Koncentracyjnych w Niemczech, kiedy to 23 tysiące Żydów potajemnie przekroczyło granicę wypływając statkami do Palestyny
Z tej przyczyny marina bywa nazywana "Wrotami do Syjonu":



Interesujący kontrast =>> za plecami Morza Liguryjskiego wygodnie rozsiadają się ośnieżone apenińskie wierzchołki:








Plażing, leżing & smażing w najczystrzej ze swych postaci:





Wygodnie rozsiadają się także rybacy łowiący na Molo "dary losu" ;-):


 
Na metę niebanalny widoczek Apenin, jaki mają z okna pracownicy pobliskiego Zakładu Granitu:



I dalsze:













I jeszcze pamiątka po opalaniu w formie czerwonych, spuchniętych "racic"... :/



A tymczasem podążamy dalej na wschód, aby zauroczyć się kolebką perfum Blu Mediterraneo...


Arrivederci Tutti !  ;-)



15 lipca, 2013

Italiano Trip (2) -> 'Matrimonio' po włosku.







Urocza piwonia zgina ze spokojem łodygę w maleńkim okienku starej kamienicy. 
Jej brzegi usłane tuzinami opadających płatków przesycają zapach. Ale cóż to za woń ! Frywolna, rubaszna. Ta woń unosi się dużo, dużo dalej, wyziera niemal spoza każdego rogu. 
Oto słoneczna Italia wyłania się niczym animowany miraż z gęstwin budynków. Jej unikalna nuta, wielo-kolorystyczna architektura to spuścizna ideałów Renesansu budząca zazdrość reszty kontynentu. 

W żadnym innym kraju nie dane mi było odczuć takiego nastroju. 
'Złote myśli' artystów, deptakowe nabrzeża nad leniwymi plażami tworzą idealne warunki dla romantycznych wyznań. Niezliczone kawiarenki zapraszają na Pizzę na prawdziwie cienkim cieście i regionalne Lemon Cino w filmowej scenerii.

Kiedyś już pisałam o Włoszech - miałam uzupełnić o tematykę architektoniczną, jednak w rezultacie nieszczęsnego wypadku, w którym padł mi dysk, utraciłam pliki z fotografiiami :-(.


_
W tym odcinku będzie o włoskim weselu... a właściwie o przyjęciu weselnym, bo zasadniczo różni się od naszego rodzimego. 

Akcja rozpoczyna się w Reggio nell'Emilia - miejscowości znanej z misji polskich księży. 
Dodam jeszcze, że to właśnie w niej Józef Wybicki w 1797 układał wersety hymnu "Mazurek Dąbrowskiego" (pierwotnie nazwanego "Pieśnią Legionów Polskich we Włoszech").


Na zachętę maślane rożki oraz drożdżówki stanowiące najbardziej ikoniczny motyw ichniejszego śniadania:

 


Włosi to otwarty, przekomarzający się naród. 
Nikogo nie niepokoi czterdziestominutowe spóźnienie Pani Młodej do Kościoła. Ot, więcej czasu na wymianę poglądów i papierosa ;):





Po celebracji ślubnej scenografia przenosi się do Villa la Vignazza w oddalonym o kwadrans Montechiarugolo.

Jest to ogromna 'hacjenda' z wonnymi kwiatostanami.
Do willi prowadzi niekończący się ;) korytarz, nad jakim rozkwita aureola z pnączy. Całe założenie ujmują płaszcze żywopłotów pourozmaicane rzeźbami oraz szemrzącymi fontanienkami. Boczną część zajmuje basen, wyłożony ebonitowymi kafelkami, a obok odpoczywają leżaki ;-]. 
Jednakże najokazalsza jest partia altanowa z miejscem na tort. Wygląda niczym samotna wysepka pośród rozległego pola; zwieńczona zakolem o pysznej dekoracji sama podobna jest do ciastka z kremem i pełnymi soków owocami, które hojnie serwuje się na przystawki. 
Poza tym -> warzywa, owoce morza, kraby, krewetki, melony, arbuzy, sery pleśniowe, sałatki tudzież biszkopty ze śmietaną - wszystko powykładane na stolikach pod cytrusowymi baldachimami - jako że ceremonia generalnie odbywa się na powietrzu. 
W środku konsumuje się jedynie Dania Główne na wyścielonych białymi obrusami stołach (ludzie w ten sposób celebrują jedzenie). I wina... całe skrzynie win, bo przy temperaturze powyżej 40 stopni wchłania się je jak wodę.
Z tyłu barek z fortepianem utrzymany w rzymskoantycznej bazie. 
I ponownie bukiety...
Takie wyobrażenie Rajskiego Edenu.


To teraz dokumentacja: 





 














Najefektowniejsze sceny rozgrywają się po zapaleniu wieczornych świateł i świec: 























Zdań dwa o kawie. 
Jak zdefiniowała ją moja babcia - "takie to to mikroskopijne, że nawet nie warto przykładać do buzi" ;-).
Owszem, filiżanki malutkie, ale esencja z mleczną pianką mocna i aromatyczna:



Na tym przepełnionym ekspresją poletku panuje zupełnie odrębna zwyczajowość. 

Młodzi na szczęście puszczają lampiony, a wychodzącym gościom nie rozdaje się wódki i ciast [których raczej tam nie uświadczysz] tylko pamiątkowe "bomboniery" tj. prezenty typu ceramiczna cukierniczka obsypana lizakami:





13 lipca, 2013

Italiano Trip (1) -> alpejskie mariaże z autostrady.






Każdej pory roku natura w Alpach projektuje efektowne widowisko - miriady w rozmaitych odcieniach pasteli, cudownie ciche i obce. 
O wschodzie jarzą się delikatnym różem budzącego się słońca. Ich barwa pogłębia się od cukrowych popieli poprzez zielonkawy gąszcz aż do śnieżnobiałej lilii.

To jeden z piękniejszych płaszczowinowych łańcuchów systemu alpejsko-himalajskigo wypiętrzonego w Orogenezie jak również wyjątkowych ekosystemów - od tych dziewiczych po te z Gondolami oraz restauracjami na szczytach, skąd można napajać się pejzażami (alternatywna metoda zwiedzania ;<)).  


_
My /-jadąc na wesele kuzyna do mojej "włoskiej" rodziny-\ wybraliśmy ok. 1200-kilumetrową trasę obejmującą Czechy i Austrię (a dokładniej Brno - Wiedeń - Graz - Villach - Udine, a od Friuli-Venezia Giulia mknęliśmy już na region Emilia Romania).  

Najciekawszy odcinek znajduje się w okolicach granicy austraicko-włoskiej-> od przełęczy Arnoldstein / Tarvisio aż do zjazdu na Tolmezzo, gdzie góry z wolna oddalają się sprawiając wrażenie opadania do równin.    
Ową szosę urozmaicają niezliczone tunele, wydrążone w skałach między garbami Alp Julijskich i Karnickich, wokół jakich leży wiele wiosek słynących z hotelików, staroświeckiej gościnności, a także nieśpiesznego trybu życia. 



Godzina siódma trzydzieści rano
- trzy pierwsze ujęcia wykonane tel.:

 






Oraz z aparatu.
Rzut z mostu na Wiedeń:






 


I wreszcie One:

 


W drodze co rusz zatrzymywaliśmy się, by uzupełnić poziom kofeiny ;) lub przespacerować się po nurtujących nas okolicach.


Obraz Fabryki w górzystej oprawie:



Nawierzchnie w skali od 1 do 6 mają niemal celującą jakość
[i z tego też powodu nie należą do tanich]:





I znów podziwianie:









Powtarzającym się widokiem są domostwa (a nawet całe ich kompleksy) usytuowane na wzniesieniach, częstokroć nader wysoko.

Inny świat, inne życie:



Po blisko 16 godzinach jazdy docieramy do naszego reperu tzn. Sant'Ilario d'enza w nowobogackiej prowincji Reggio Emilia:











Wytęskniony cel ostateczny - łóżko ;-):



;-P

---  ---  --- 

Wszystko, co najważniejsze dla wielu Przewodników znajduje się na alpejskich stokach.
A na tych terenach przenikają się dwa różne pasma należące do dwóch różnych państw.

Skały snują opowieści minionych zdarzeń, czasami przejmujące i tragiczne. Milczą opowiadając o ludziach i ich mistycznych przeżyciach.

Zaskakuje niewzruszoność tych gigantów, ich prosty acz zawiły charakter skłaniając do powrotów oraz odkrywania na nowo.
Trudno opisać uniesienie, które ogarnia człowieka na widok piaskowych tworów zanurzających się w ląd stopiony z cywilizacją. Lecz pomimo tegoż otwarcia na racjonalny egzystencjalizm Zachodu Alpy wciąż zachowują unikalną duszę.
Unoszą lekko nad ziemią swoje skrzydła zapatrzone na dobrą Przyszłość...