28 sierpnia, 2012

W Zagrodzie Żubrów.






- "Wu., pojedźmy gdzieś..."
- "Nie odstrasza Cię deszcz ?"
- "Nie."

Do godziny zawitaliśmy w Pszczynie - znanej również z niem. jako Pless
Decyzja okazała się słuszna, bowiem pokłębione chmury przeobraziły się w półprzeźroczyste obłoczki. Z kwadransu na kwadrans przybywało słońca, które dążyło do osiągnięcia kształtu 'O' - niczym Opium, jako że posługuje się słonecznym, zaczarowanym językiem. Z kolei po południu przyświeciło tak oślepiająco, że myliły się koniugacje i koniunkcje, myliły strony świata. 


Pszczyna bliska, Pszczyna lipcowa.
Co można tam zrobić, co zobaczyć ? 
(od razu napomknę, iż na nic nie wystarczy czasu, bo każdy wybór jest odrzuceniem innych)
Ano na pewno zieleń. I świeży tlen. Relaks jak okamgnienie. 


Hm, dawno nie pisałam o polskiej przyrodzie podejrzewając, że tęsknota za nią okaże się większa aniżeli nadzieja. Ale nie była :). I tak sobie myślę, że w następnym odcinku też będzie o przyrodzie. Będę o jej niesamowitości pisać i pisać, aż się wypełni -> ze specjalną dedykacją dla podniebnych obieżyświatów.



Na zaczątek 156-hektarowy, pszczyński Park - palimpsest okolicy z falującą attyką Zamku Hochbergów i przerażonymi maszkaronami, później chluba ogrodu - Zagroda Żubrów, tak wrośnięta w przestrzeń, że nie dostrzega się jej hieratycznej brzydoty, spatynowanej przez użytkowanie. A wokół milcząca widownia drobnej zwierzyny.
I jeszcze Rynek, którego kopuła zimą jawi się niby maszt tonącego statku, gdzie tylko ona wystaje już nad powierzchnię, zaś kadłub jest jeno wspomnieniem...


Miłego !


---

Przy wejściu do Parku mieści się Skansen Wsi Polskiej prezentujący pamiątki sztuki ludowej. 
Domostwa wyróżniają się charakterystyczną dla regionu konstrukcją wieńcową i -UWAGA, trudne słowa ;)- sochowoślemieniową bądź krokwiowo-łątkową:








Dawny Wóz Strażacki:



I wewnątrz 
(ten widok kojarzy mi się z dzieciństwem spędzanym u dziadków na wsi - wsi spokojnej, wsi wesołej...): 



I zwierzaki, jakie niezależnie od pory dnia wyczekują na przekąskę:





Ważkim elementem założenia ogrodowego jest Dzika Promenada, na której już niejeden Romeo wyznawał miłość swej Julii.

Pośród rozlewisk oraz starodrzewia wkomponowano interesujące rozwiązania typu Brama Chińska, Lodownia, Groby Książęce Anhaltów czy Herbaciarnia:















Zaledwie kilkaset metrów dalej można spotkać... żubra.
Taką możliwość daje odwiedzenie Zagrody w części ochrzczonej Zwierzyńcem:



Gdy podejść blisko, to widać jak ich prawie tonowe cielska ubijają piach sięgając stratygrafią gleby:



Najlepiej przybyć w porze karmień, które to odbywają się co dwie godz. od 10:00 do 16:00.

Z ciekawostek dodam, iż te największe ssaki Europy komunikują się za pomocą specyficznych nawoływań zwanych 'chruczeniem':





Zagroda - to był jednak dobry pomysł !

Rumor kaczek, przepiórek, saren, koni, lisów... 









Pora zapukać do pałacu;

ów klasycystyczny, 2-kondygnacyjny zamek z krużgankami na planie nieregularnego czworoboku powstał w 14 wieku. 
Po wygaśnięciu linii Anhaltów władzę na dworze przejął Hans Heinrich X von Hochberg. Za jego panowania elewacja otrzymała kostium architektoniki francuzkiej z XVII w. - dobudowano unikatowy westybul i monumentalną Salę Jadalną. Po śmierci Hansa X dobra odziedziczył Hans Heinrich XV.
Jego żoną została rozsławiona z urody Angielka o pseudonimie "Daisy" ("Stokrotka").
Księżna swe opinie o rezydencji zawarła w pamiętniku: "Znajdowały się tutaj hektary tarasów, połacia pól i wiele obojętnych rzeźb. Wspaniały ład reprezentacyjnych terenów z nadmiarem luksusu, jednak bez komfortu, a nawet bez osobistej łazienki [!]."

Aktualnie dużym zainteresowaniem cieszy się udostępniona gościom Sala Luster i Sala Myśliwska ze zbiorami trofeów & rogów wchodzących w skład Muzeum. Melomanii natomiast mogą nacieszyć słuch odgrywanymi koncertami muzyki poważnej:







Korzystając z okazji W. z równie elżbietańską dumą spałaszował watę cukrową ;-P:



W kierunku Starówki...





A tu Starówka w porze zimowej, kiedy światło lamp zawiesza się na hełmach zadaszeń jakoby gigantyczne lampiony.
Piękne, baśniowe, cudem ocalone: 

 




A oto księżyc nadchodzi z północy - za chwilę będzie szturmował kontury wysokich drzew. . .

Lubię te widoki nocą, bo noc wycisza wrzask konsumpcyjnego kiczu:



Ławeczka z postacią 'Daisy', dostojną jak wówczas, gdy odbywał się ostatni bal na cześć księcia:



I taki był końcowy obraz, jaki zapamiętałam z pszczyńskich wizyt.


Bywajcie szczęśliwi !



16 sierpnia, 2012

Wychodzę zza łukowatych kolumn...





... wychodzę zza łukowatych kolumn, a moją uwagę przykuwa strzelista świątynia w kolorze wyblakłej ohry oraz beżu:



Z bocznej tablicy dowiaduję się, iż to Katedra Boskiego Zbawiciela wybudowana w 1889 roku. 

Neorenesansowa, 3-nawowa bazylika zakończona półokrągłą apsydą z dwiema wieżami robi wrażenie pośród tendencyjnego centrum Ostravy --> kulturalno-oświatowej metropolii Republiki Czeskiej 
{1h jazdy od Opavy}



Po obejrzeniu ze wszech stron kościoła następuje rytuał podążania tam, gdzie wzrok sięga.
Spoglądanie w niebo, szacowanie wagi napotykanych okazałości tudzież osłanianie się od suchego pyłu unoszonego powiewami. 

Generalnie - definiowanie pola widzenia:













 



"Divadlo Loutek" czyli Teatr Lalek ;P:










Sklepiki:



Alejkowe cudeńka:

 












I Plac T. Masaryka ->
najpiękniejsza część ostravskiego pejzażu jawi się niczym ogromne widowisko mieniących się linii.
Wytyczony w średniowieczu pozostawał w niezmienionej formie do lat 60. XX wieku, kiedy na skutek wyburzenia jednego kwartału uzyskał swój kształt litery 'L'. Obecny wygląd płyty jest wynikiem sporej przebudowy. 

Dominantami są na niej:
a) Stary Ratusz wzniesiony w XVI w., aktualnie pełniący rolę Muzeum
b) piaskowcowa Kolumna Maryjna mierząca 12 m, wykonana w 1702; powstała jako podziękowanie za koniec epidemii; usunięta w 1960 i przeniesiona do magazynów ZOO :O <na pl. powróciła w roku 92>
c) Figura Św. Floriana z 1763 r. postawiona jako podziękowanie dla strażaków za ratowanie miasta podczas pożarów:



 



Rynek przyciemniony kłębami popielato-szarych chmur wygląda tak 
/już sam ten widok był jak deszcz !/:



Na metę migawka z Ulicy Stodolní, która stanowi fenomen tamtejszego życia towarzyskiego.

Stylizowana na mini Las Vegas, wszakże znajdują się na niej dziesiątki barów i klubów, jakie wieczorem bombardują oczy neonami i kolorowymi dysonansami. 
Stodolni cieszy się powodzeniem również wśród Polaków ;<):



I to już na tyle z czeskich nowinek.
Została tylko najważniejsza konkluzja: radość ze zwiedzania sprawiająca, że jeszcze oddycha nadzieja na tym pełnym okrucieństwa świecie.

Po intensywnych tygodniach pracy, trzydziestego czerwca, udało mi się wyrwać poza ramy zwyczajnej bytności. I było cudnie ! Słonecznie, zaskakująco. Doszła do tego euforia i te wszystkie rzeczy, które zbliżają ludzkość do siebie na okrągłym archipelagu samotnych wysp. Mogłoby to trwać dłużej... jednak dobrze, że w ogóle było :) !


To prawda, że świat wygląda inaczej niż go odbieramy przez pryzmat rutynowych zajęć, gdzie brakuje miejsca na wolność, a jest jedynie na rewoltę. Albo akceptację.
Zatem dzielę się z Wami moim deszczem - deszczową radością.

Ot, takie dygresje.