29 marca, 2012

Węgierskie skarby - Wyspa Małgorzaty.







Nie dowierzam własnym oczom ! Otwieram szerzej źrenice, aby nic nie uronić z całego tego piękna --> filozoficzna medytacja i zachwycenie: a więc jednak ! Jednak przyszła, jednak doczekałam. . .

WIOSNA  :-D  !!!


Przez zasłonę zagląda do mnie Pan Marzec. Jest muskające ciepło słońca, jest niebo Vermeera. Są wybielone brzozy i nagie pola, ponad którymi śpiewają słowiki. 
A niedawno widziałam klucz ptaków (czyżby dzikich gęsi albo żurawi ?...) lecących na północ. Wyciągnęłam aparat, niestety nie zdążyłam pstryknąć im zdjęcia, bo za energicznie szybowały.


WIOSNA.

Wiosna toteż zostawiam za sobą mosty, pomniki, zostawiam kamienice i przenoszę się na zazieleniony ląd. Tam, gdzie drzewa rozjaśnia włoski błękit, a w powietrzu krąży zapach zakochania.



Zapraszam Mili Blogowicze na drugą odsłonę węgierskiego tryptyku - na swoisty fotograficzny zielnik, jako że w tym wydaniu udamy się na Wyspę Małgorzaty.
Nie rzadko bowiem powiadają, iż "miłość zaczyna się i kończy na małgorzatowej wyspie", dlatego że od XIX wieku owe malownicze rejony uchodziły za sekretne miejsce zakochanych.

Obecnie wyspa posiada wiele twarzy.
Tutejsze źródła cieplicowe zasilają kompleks nowatorskich basenów (również dla naturystów ;)) oraz prestiżowe hotele -> fin-de-siecle'ową Ramadę Grand oraz postnowoczesny Thermal.
Cały park zwiedzać można na wypożyczonym czterokołowym rowerze:



Tuż przy zejściu z Mostu Małgorzaty podziwiamy największą w kraju Grającą Fontannę, jakiej strumienie "tańczą" naprzemiennie w takt muzyki klasycznej i filmowej:

 




Zlokalizowana powyżej Wieża Ciśnień stanowi punkt orientacyjny do odnalezienia Klasztoru Dominikanek

Jeśli ufać legendzie, król Bela IV oddał do tutejszego Zakonu swą 9-letnią córkę Małgorzatę w ramach ślubowań za powstrzymanie przez Węgrów ataku mongolskiego. Księżniczka zyskała poważanie dzięki świątobliwym czynom jak opieka nad trędowatymi. Po śmierci została beatyfikowana oraz kanonizowana. 

Sam kościół popadł w ruinę podczas inwazji tureckiej, kiedy to wyspę przeobrażono w harem.
W trakcie prac archeologicznych wydobyto na światło dzienne pozostałości podziemnych krypt: 

 






Na wschód znajduje się Kaplica Norbertanów z dwunastowieczną Wieżą romańską. 
Wiszący w niej Dzwon jest jednym z najstarszych w państwie:



Kontynuując spacer w kierunku północnym warto zatrzymać się w Alejce Artystów kryjącej wizerunki osób, które przysłużyły się narodowej kulturze:





Z kuchni dobrze posmakować ichniejszego gulaszu z papryczką Chili (w zawrotnie brzmiącej cenie -> 1500 ;) Forintów) tudzież popularnego langosza posypywanego serem. Wśród piw bezdyskusyjnie góruje Arany Ászok:







Na krańcu wysepki natykamy się na Alpinarium
Przy lirycznych sadzawkach i mini-skalniakach hoduje się tropikalną roślinność, w tym cudnie wielkie lilie
[a propos - habsburskim ogrodnikom należy się uznanie za wypielęgnowanie ponad 10 tysięcy platanów czy dębów]. 

Nieco niżej mieści się niesłychanie barwny Ogród Japoński:












:-P


Powszechny sposób wypoczynku stanowią pikniki na trawie:



Przed ogrodem różanym nieodmiennie uwagę przyciągają ruiny Kościoła Franciszkanów z końca XIII w. 

Na podstawie zachowanych dokumentów wiadomo, że nieopodal stał Pałacyk Biskupa z Esztergom, a także rycerski Zamek Jezuitów:





W następnej kolejności zaglądamy do miniaturowego ZOO z ptactwem wodnym;
na jednym z drzew duma orzeł z zadartym dziobem, przy dziuplach gaworzą przepiórki i łabędzie, a pawie pysznie rozkładają nietuzinkowe ogony...

 


I polski akcent - bocian:







Z samego tyłu Stajnia z rumakami ;-):

 




Wszystkie te niecodzienności znajdziecie w jednym miejscu - na Wyspie Małgorzaty.

Rozczaruje się ten, kto wychodzi z założenia, że pośrodku krzyczącej stolicy nie da się zrelaksować. Bo przez ów rozmach przebija się zacieniona oaza zaskakująca przepychem natury, a równocześnie łagodząca futurystyczne rysy. Miasteczko-Ogród tworzące z okruchów wydarzeń i detali rajskie dopełnienie całości.


Serdecznie polecam !



19 marca, 2012

Węgierskie skarby - Wzgórze Gellérta.




Przestrzeń rozproszona oraz przestrzeń skondensowana. Przestrzeń filtrowana przez style architektoniczne, obijane od luster Dunaju niczym odbicia w odbiciach. Wspaniałości zwielokrotniane luminescencją okładzin.

I dziś właśnie od nich zacznę chcąc Wam jak najlepiej unaocznić tą, oglądaną z estetyczną gracją, wizję umysłu architekta, tak często komentowaną z owalnym wygięciem ust.


Patrzcie, oto Budapeszt !


Trzeba mieć odwagę, aby zanurzyć się w pionierskiej niesamowitości wyolbrzymień czy starć marmoryzowanych gigantów.
Kto się temu podda ? Kto przejdzie przez wstrząs jak przechodzi się poprzez burzę ? 
Niezadowolony pyszałek niechże wtedy uzna: "Nie podoba mi się !" Ale póki nie widział, niech w ten sposób nie osądza. Chyba, że patrzył, lecz nie widział, bo i tak można podchodzić do sztuki ;).



Wejdźcie zatem ze mną do budapesztańskiego serca, przejdźcie przez nawę główną do miejsca, gdzie podłoże przebija transept nieba:



Bryły symbolizujące wielkość, a do tego nieoczekiwany zgrzyt. 
Z jakiego powodu nieoczekiwany ? 
Otóż /- zanim nici mej narracji spektakularnie się nie rozsypią ;P -/ kiedy obserwowałam owe geometrie, odczułam iście nieoczekiwane zakrzywienie przestrzeni; taką pełną zaciekawienia refleksję odbiorcy dostrzegającego kształty, których pośród wiekopomnych antyków z pozoru nie powinno być:



Udajemy się wgłąb miasta:







... i podchodzimy na Plac Bohaterów.
A na nim -> cokół Milenium z podobizną Archanioła Gabriela, zaś od lewej Muzeum Sztuk Pięknych:

 




Podążamy dalej - tym razem na Plac Św. Stefana

Na placu odwracamy się, ponieważ przed nami bajońskiej postury XIX-w. Bazylika Świętego Szczepana /patrona Węgier/ mogąca pomieścić 8500 osób.
Jej budowa wystawiłaby na próbę cierpliwość samego Boga, ponieważ ukończenie trwało 55 lat.


Katedra ma układ krzyża greckiego ze środkowo usytuowaną kopułą i jest podzielona na dziewięć części. Nie oszczędzano na wydatkach - do złoceń zużyto 41 kilogramów złota.
Mroczne, chłodne wnętrza przyozdabiają malowidła oraz gobeliny najwybitniejszych plastyków.
Jedna z naw zawiera zmumifikowaną Prawicę króla Stefana:



I w czarno-białym designie:



W jednej z sąsiadujących restauracyjek zamawiamy obiad - grillowane skrzydełka z duszonymi ziemniakami i warzywami:



Przechodzimy przez Most Elżbiety, z jakiego widać wodospad z monumentem Gellérta.
Idziemy zaopatrzeni jedynie w 0,5 litrowe butelki wody mineralnej przy ok. 50-ciu stopniach Celsjusza ! :-O
* Fatum chciało, iż akuratnie trafiliśmy na falę węgierskich upałów, przez co wszędzie rozdawano darmową wodę oraz ustawiano ogromnej postury wentylatory i zraszacze.

Zatem idąc usychamy z pragnienia, nikt bowiem nie doczytał wcześniej, że wzniesienie będzie miało 235 metrów n.p.m. ;-}:

 


Kilka faktów.
Górę ochrzczono imieniem Biskupa, któremu powierzono zadanie nie do pozazdroszczenia - nawrócenie opornych Madziarów na Chrześcijanizm. Legenda głosi, iż niefrasobliwi niewierni wrzucili go potem w dunajskie odchłanie.

Btw, wzgórze od zawsze cieszyło się niepochlebną opinią - uważano, że zbierają się na nim Czarownice, aby odprawiać Sabat. Oceny takie były popularne zwłaszcza w okresie Kontrreformacji: 

 




Niespełna czterdzieści minut później:


Zwróćcie swe oczy naprzeciw...

 


Podnieście głowy...



Ogromne, prawda ? 
Jednakże w rzeczywistości jest o wiele ogromniejsze:







Cytadela z białego kamienia wieńcząca wzniesienie powstała w latach 1948 - 49 w celu przywrócenia ładu po upadku Wiosny Ludów. 

Na planie centralnym ustawiono Pomnik Wolności - uderzająco gargantuiczny profil kobiety unoszącej gałąź palmową. Posąg został wybudowany przez Rosjan i pierwotnie uosabiał sowieckiego żołnierza, taktownie usuniętego po klęsce Komunizmu.

 


Ze spacerowego tarasu roztacza się cudowny widok na rozświetlony Zamek Królewski z XIV wieku, 19-wieczny Parlament, natomiast ostatnia fotografia prezentuje Bazylikę: