25 grudnia, 2012

Śladem Krasnoludków . . .






Jako, że ostatnio nadmiar świątecznych zajęć nie sprzyjał blogowaniu, dziś - lecząc powigilijny ból brzucha  
(a propos -> Kochani, samych Błogosławieństw w te Święta & na 2013' !!!), 
postanowiłam przypomnieć sobie wczasy w historycznej stolicy Dolnego Śląska tj we Wrocławiu
Jednakże wolę go pokazać nie od strony dziejowej teorii, ale od str. praxis.


A zatem praktyczne ćwiczenie z dolnośląskiego pejzażu ->
mając do dyspozycji plik ze zdj. z dwudniowego pobytu (tuż przed załamaniem upalnej pogody) odpowiadam na pytania-klucze: 

O czym będzie ? 
- o najznamienitszych atutach Wrocławia, który sam w sobie jest wart przedstawienia: dostojna sylweta gotyckiej Archikatedry nad rzeką o wielu mostach; unikatowy Ratusz widziany z okien zabytkowych kamienic i wciąż oddychające symbole Przeszłości - oto tamtejsi bohaterowie.

Kiedy to było ?
- na przełomie tegorocznego sierpnia i września. W sezonie przejściowym, niestałym, granicznym. Przedwiośnie przedzimia ;). Wszystkie te entre chien et loup, kiedy namacalne otoczenie traci swój ontologiczny status nie zyskując jeszcze kolejnego, a oczywistość nie jest już taka oczywista.

Jak ? 
- natychmiast w dzianiu się, w stawaniu. W obiektywie. Pragnienie, by oddać w obiektywie subiektywny skrawek globu. Poza tym dywizjonizm i cykliczność. Wrażenie, impresja, odciśnięcie widzialnego i odczuwanego w głębi źrenicy.

W jakim celu ? 
- dla Pamięci, ma się rozumieć, tylko i wyłącznie dla Niej.
Pamięć dla Pamięci --- jak Sztuka dla Sztuki.


____________________________________________

Całą tę historyjkę należy przyjmować z przymrużeniem oka.
Po prostu była przejażdżka autostradą A4.
Następnie kwaterunek w hostelu AvantGarde o pop-atrowym wystroju [www.avantgardehostel.pl].
A w dalszym etapie - secesyjne kamieniczki w intensywnych barwach poustawiane łukiem do barokowych fasad, jakie przybliżały miasto do znanych mi widoczków z Gdańska.
Gdzieś w dali unosiła się mgła. Wielka plama mleka, przedziwnie antygeometryczna.
Zeszliśmy nad samą wodę.  
Odra rozwierała swe ramiona tak szeroko . . . 


---
DZIEŃ 1;

Zwiedzanie rozpoczęliśmy Tropem Krasnoludków umieszczanych na tamtejszych ulicach sukcesywnie od roku 2001. 
Na chwilę obecną można się ich doliczyć 100 sztuk (część została rozkradziona przez wandali :-/).

My trafiliśmy między innymi na Moczypiętę i Chlapibrzucha, Chodziarza 'Johnnie Walkera', Puszczającego Stateczki, Marzenkę, Leninka, Pannę Pychotkę, WrocLove'ka, Opiekunka z Krasnomaleństwem, Bartka z Butolandii, Syzyfków - pchającego i podnoszącego kulę, Wykształciucha czy Zakupoholika:

 



































































































































































































Stoimy na skrzyżowaniu ul. Świdnickiej i Piłsudskiego w oczekiwaniu na zielone światło, a wraz z nami stoją - kobieta z wózkiem, człowiek niosący dętkę, pani z parasolem, babcia z siatką zakupów, mężczyzna z walizką i pan wychodzący spod ziemi...
Odczuwam zaskoczenie, bo człek raczej nie wychodzi od tak sobie spod ziemi przebijając chodnik więc potęguję w umyśle wrażenie, jak gdyby ci kamienni ludzie kompletnie tu nie pasowali. Tak jakby przyszli z antagonistycznego świata. Z zupełnie antagonistycznego świata, bo to, co się tutaj dzieje - ten cały ruch, neony, spieszący się gdzieś cienie, jakich drogi przecinają się właśnie na tej Przecznicy - to wszystko kontrastuje ze statyką czternastu rzeźb autorstwa Jerzego Kaliny tworzących Pomnik Anonimowego Przechodnia

Został on odsłonięty w nocy (idealny czas !) z 12 na 13.12.2006 w 24-tą rocznicę wprowadzenia Stanu Wojennego:



Korelacja ludzkich gestów w wymownej interpretacji:





Rotunda. Ale jaka ! Bursztynowo-cytrusowa w blasku zniżającej się ognistej kuli.

Turyści podchodzili bliżej, aby ją sfotografować komórką. Rowerzyści zatrzymywali się, zsiadali z rowerów. 
Tuż obok mnie ktoś także używał poręczy jako statywu (pewnie z lepszym efektem, lecz cóż ;-)):






"Kiedy powziąłem myśl wykonania tego dzieła, nie szło mi jedynie o uświetnienie triumfu oręża, bo zwycięstwa większe miała Polska w dziejach swych, ale chodziło o to, by wykazać, że tu przed stu laty złączyły się wszystkie stany dla obrony Ojczyzny; zależało mi na uświetnieniu imienia najwznioślejszego piewcy wolności, Kościuszki. Generał tak ukochał tę ziemię, o której wolność walczył, że garść jej nosił na sercu aż do zgonu" -
- tak pisał Jan Styka po zakończeniu prac przy Panoramie Racławickiej.


Panorama eksponuje cykloramiczny obraz olejny Bitwa pod Racławicami z lat 1893-1894. 
Obraz przedstawia artystyczną wizję przebiegu walki racławickiej (1794) w wykonaniu Kossaka.

Arcydzieło zostało uwiecznione na płótnie żaglowym sprowadzonym z Belgii w 14-stu kawałkach o długości 15 metrów, które zszyto w jedną całość i rozpięto na stalowym rusztowaniu. W sumie zużyto 1800 metrów kwadratowych tkaniny, zaś do jej zagruntowania - 750 kg farby.
Witryna obejmuje również sztafaż ustawiony na podłodze tak, aby widz oglądający zamknięte w pierścień malowidło nie umiał odróżnić, gdzie kończą się przedmioty, a gdzie zaczyna sam obraz:













W tym samym Parku Słowackiego natykamy się na pomnik upamiętniający zbrodnię katyńską. 
Czarny Anioł z mieczem nachylony nad matką tulącą postrzelonego w potylicę syna:


_ _ _

A czy Wam podoba się Szlak Krasnali ? ;->
_ _ _


Chciałabym, by poniższy kadr oddawał całą iskrzystość odbicia, tak jak ją wówczas widziałam. Dwa światy, dwie równoległe linie. 
Niestety mam na to za słaby sprzęt :-(:



W poszukiwaniu Państwa Krasnalskich dotarliśmy na Most Zakochanych (czytaj - Most Tumski z r. 1889).
I tam także zawiesiliśmy swoją kłódkę ;P:



Za mostem Ostrów Tumski - najstarsza i za razem najbardziej milcząca dzielnica. 

Ostrów powstał na obszarze przepraw między ujściami Odry, które rozgałęziając się utworzyły wyspy (staropol. - ostrowy). 
Gród stanowiący siedzibę pierwszych Piastów założony został prawdopodobnie w X stuleciu. 

Do teraz zachowała się Archikatedra św. Jana Chrzciciela, Kościół Św. Krzyża, Kościół Św. Idziego, jak również Wyspa Piasek z Kościołem NMP + Posągiem Papieża Jana XXII:






W międzyczasie niepostrzeżenie załamała się czerwień wieczoru unaoczniając granatowe tony. W ułamkach sekundy wszystko się pokończyło...

Robione odtąd fotki miały ciemno-nocną tonację:



Bardzo podobała mi się idąca przed nami postać Latarnika odzianego w płachtę i zapalającego naftą  lampy. 
Sentymentalnie zachowana tradycja:





Rynek.
Jednak migawek z imprezowych wojaży nie będę wstawiać, toć fotografowanie przy obecności alkoholu to zdecydowanie nie moja bajka ;P. Chociaż... parę zdążyłam wykonać \no bo jakże się powstrzymać, gdy wokół tyle wspaniałości !? Tyle bezinteresownych wspaniałości rozrzutnie rozsianych po zakamarkach biegnących gdzieś na zachód od mojego Bielska...\:



DZIEŃ 2;

Na przebudzenie i otrzeźwienie wizyta w bankomacie. 
WBK, Oddział KrasnoLudzki ;>:





Bolesław Chrobry ze swym kompanem też udali się na przejażdżkę:



Jest coś na Rynku, do czego ściągają tłumy.  
Ratusz
Niesymetryczne pasy nasadzonych ozdób, doskonała victoria krajobrazu, za rogami której niezdyscyplinowani gapie. 
I kto jeszcze ? Niedźwiedzica, jaka z bogato dekorowanej werandy Restauracji Świdnickiej ocenia niesfornych mieszczan. Dym papierosowy, co miesza się ze śmiechem i rozpływa w powietrzu. Cudzoziemcy pośpiesznie szukający swych reperów...

Jednakże najbardziej zapadły mi w umyśle ratuszowe kolory i spokój niebios tego niemal gdańskiego widnokręgu:



Tym razem popularny Zdrój za dnia 
(nazwa wzięła się od nazwiska pomysłodawcy fontanny - Bogdana Zdrojewskiego):



Dinner time in italian restaurant:



Bajeczne uliczki o witającym spojrzeniu "firankowej" społeczności pod bardzo niebieskim niebem; ściany pławią się we wszystkich deseniach - orange, brudna biel, topaz, kobalt, machoń...
Właściciele mają szczęście mieszkać w takich posesjach. To swoisty luksus, ponieważ jest w nich pyszna elegancja i wykroczenie przeciwko szaro-burym rytuałom:











Praktyczne zagadnienie retoryczne ;) - czy ukrywa się tam jakiś karzełkowaty stworek ? ;):





W dalszym ciągu moją uwagę skoncentrowało barokowe wejście Giełdy Wrocławskiej, iście niepasujące do wcześniejszej, eklektyczno-secesyjnej otoczki:



W następstwie Krasnoludki zwiodły nas do ZOO... którego zwiedzanie nie doszło do skutku, ponieważ przy Kasie okazało się, iż właśnie będą zamykać :-/. 

Więc zamiast zeber z Ogrodu Zoologicznego - zebry rysowane na murze:



A po tym podejście pod widowiskową Halę Ludową znaną jako Hala Stulecia

Tę ekspresjonistyczną budowlę wzniesiono w latach 1911-13' według projektu Maxa Berga, a jej powstanie związane było z setną rocznicą wydania przez Fryderyka Wilhelma III odezwy "Do mojego ludu" nawołującej do oporu przeciw Napoleonowi.

Wpisana -wraz z zespołem obejmującym Pawilon Czterech Kopuł, Iglicę oraz Pergolę- do Rejestru Zabytków w 1962, w 2006 r. została uznana za Obiekt Dziedzictwa UNESCO:



Układ hali jest w rzucie kolisty, oparty symetrycznie na greckim krzyżu. Podparcie stanowią tu pełniące rolę przypór żebra, tworzące boczne apsydy. Zadaszenie w formie pierścieniowych tarasów umożliwiło zaprojektowanie okiennic doświetlających wnętrza.

Konstrukcyjna szczerość oraz surowość (projekt pozostawiono w formie żelbetu) do dzisiaj wydają się niektórym wręcz odpychające:



Za halą znajduje się największa Fontanna Multimedialna w PL (ok. 1 hektara pow.).

Oficjalne otwarcie odbyło się w roku 2009.
W jej zagłębieniu umieszczono 303 dysze typu gejzery, dysze pieniące, dynamiczne, mgielne, palmowe bądź ogniowe, a także 800 punktów świetlnych.
Uzupełnieniem są projektory i kolorowe światła laserowe, a wszystko to stanowi integralną część pokazów odbywających się w takt muzyki.

W okresie zimowym strefa służy za Lodowisko:





Romantycznie oświetlony Most Krasno... yyy, przepraszam - Zwierzyniecki ;).

Przeprawę wybudowano w 1655. 
Podczas epidemii dżumy w XVIII w. ustanowiono tu punkt kontroli uprawniający do przekraczania miasta, stąd jej niemieckie imię Paßbrücke, tłumaczone jako Wiadukt Przepustkowy:



I powrót.  
Odświeżony ubiór Dworca PKP żywcem zaczerpnięty z krainy latających dywanów:



Oto następny kawałek światka. Mojego światka. 
Kontrastowy, prawda ?
Z jednej strony nowoczesny, z innej całkowicie anachroniczny. Wdzięcznie łagodny stroszy spadziste dachy.
Wrocławsko-gdański.


Dziwnie jest uzmysłowić sobie, że to wszystko dzieje się jednocześnie. Że szkicuję sobie jego portret - niczym kreator minimalistycznych obrazków - fotografując wielowiekowe zabytki, a w między czasie udaję się do McDonald's po kawę na wynos.
Lecz to ta sama miejscowość w różnych ze swych masek - bo każda z masek układa jednaką przypowieść.

Przypowieść Śladem Krasnoludków . . .




30 listopada, 2012

Zaczarowany ogród 2.












I po raz wtóry zobaczymy się w ogrodzie. I po raz wtóry we Wrocławiu.


Będzie się chłonąć kwiaty.
Będzie się relaksować na ławeczce w Ogrodzie Botanicznym - koniecznie w skupieniu, jako że cisza jest wymiarem rekompensującym dychotomiczny wymiar dźwięków.
Będzie się podziwiać biologię, gdzie jedna za drugą otwierają się ekspozycje..

Taka amfilada przestrzeni przypominająca strukturę powieści w opowieści; finezyjne autoportrety spod znaku Ryb. A tuż za nimi wymiar trzeci: rośliny ozdobione graficznym fryzem z łodyg oraz korzeni.
Doskonałe nawiązanie do miejsca-godła w dzielnicy 'Ostrów Tumski', za którego plecami właśnie te przyrodnicze przestrzenie...



Na wprowadzenie posąg botanika Karola Linneusza:



I tym razem bez wielkich słów. 
[Może tylko taki naiwny apel - że gdyby zamiast budować szkielety z wyrazów, a później wycierać je w niemoralnych potyczkach o "swoją rację"; że gdyby tak zamiast tego spojrzeć na niebo wolne i czyste...]


Zatem bez wszelakich słów.
Po prostu leśne dróżki gaszone różem płatków i błękity niebios w czasie, kiedy zima opadła już z ostatnich gałęzi narzucając śnieżnobarwny płaszcz..


Lecz póki co nasyćmy oczy letnim świętem, rozpasaniem kolorów, pięknem na chwilę przed:

 






Syćmy oczy, bo w Botanicznym rozgrywa się zacne przedstawienie -> mokra fontanna zrasza twarz, coraz więcej i coraz płynniej... Krople otulają pnie, osiadają na murawach lekce sobie ważąc prawa grawitacji. 


Tam na lewo widać mostek będący przejściem nad starorzeczem jednego z bocznych ramion Odry -> takie zanurzenie w Raj
(zanurzenia proszę nie traktować dosłownie, zanurzenie ma być wyłącznie metaforyczne ;-):









Ilekroć przez niego przechodziłam, tylekroć przypominałam sobie o "Baśniach" Andersena. Parokrotne przemyślenia dotyczyły przepięknych ilustracji, jakie odcisnęły piętno na mej artystycznej wyobraźni.

Pamiętacie ? ;-P:



Wodospad z łez:





Sam Ogród powstał w roku 1811 na północ od Katedry Św. Jana Chrzciciela oraz Kościoła Św. Krzyża.
Jest drugim -po Ogrodzie w Krakowie- najstarszym tego typu założeniem w kraju. 
Jego obszar obejmuje 7,4 ha (+ 0,33 ha w postaci Szklarń) i gości ponad 11 tys. odmian roślin:





Prócz unikatów z Arboretum (m.in. cypryśniki błotne, mamutowce, sekwoje wieczniezielone, cedry, modrzewie metasekwoje, cyprysowce czy sośnice) możemy podziwiać Alpinarium (tj liczącą ponad 250 taksonów kolekcję tropikalnych i subtropikalnych krzewów wodno-błotnych). Ponad to - Dział Dydaktyki i Morfologii ukazujący przekrój geologiczny złóż węgla kamiennego wraz z wkomponowanymi skamieniałościami, a także Pracownię kultur tkankowych:












Tu natomiast skojarzenie z prozą S. Kinga. 
Wystrzyżone mamuty przypominające lokatorów samotnego hotelu z "Lśnienia", którzy po zmroku przeistaczali się w żywe monstra chełpliwie żądając krwi... 

Ogród w nocy jawi się niczym teatralna dekoracja - księżyc wisi nisko jak wiekuista lampa nad zwiniętymi flakonami pąków. Z kolei za dnia - idealnie równo wyczesane fryzury odsłaniają szczegóły. Groza zamienia się w zwyczajność, a senność w znużenie. Ciemność rozbłyska światłem. 

Tak ciepło:







Przy Altanie:



Słów mniej i mniej, jako że przed nami najromantyczniejszy skrawek parku.

Dla kogo ten bukiet ? Czy nie zdarzyło się tutaj jakieś spotkanie, które miało się nadarzyć ?
Hm... Gdzież są & dokąd idą spotkania, których nigdy nie było ? ...

 

I fototapety ;) wprost z Meksyku
W środku było niebywale parrrno, ufff:









U wyjścia na pożegnanie pomachał mi kwiecistym ogonem paw. 
Jest ich tam więcej - przechadzają się między żywopłotami:



---
Potrzeba obrony przed upływem czasu - ponoć jedna z podstawowych potrzeb obecnej psychologii ludzkiej, zdefiniowana jako osobny kompleks pod tytułem 'Wieczna Młodość'.
Prąd ten wydaje się być ucieleśnieniem edukacyjnych koncepcji Rousseau, ale wiem, że to trochę cyniczne porównanie. 

Ale nic nie poradzę na to, że fotografowanie tak na mnie wpływa i tak mnie odrywa ;P od realiów pozostawiając w Was pewnie już tylko cynizm. Bo zdjęcia jak zawsze bez trickowych polepszaczy. Nic artystycznego. Następna historia bez morału, bez hollywoodzkiego Endu. Jednakże o tej dobrej przestrzeni, ocienionej drzewnymi pomnikami natury. Kryje się za nimi urocza, a momentami nawet pełna wesołości geneza (chociaż trudno mi teraz w to uwierzyć patrząc na te same poważne obrazki). 

---
Myślę sobie, że to dziwne jak często zdjęcie rozmija się z rzeczywistością; jak po czasie mówi zupełnie coś innego niż na początku. 
Ktoś kiedyś podkreślił, że nawet autor po napisaniu książki w pewien sposób traci do niej klucz. Staje się ona dlań zamkniętą skrzynką, a każdy czytelnik otwiera ją według swojej percepcji. 
Dlatego teraz, gdy oglądam powyższe sceny, zdają mi się cyniczną iluzją czegoś, co wydarzyło się kiedyś tam gdzieś tam... 
... Lecz dość tych rozmyślań...


Przyjemnego wieczoru i do zaś !